Polub mnie!

wtorek, 17 listopada 2015

Prawda kosztuje

Odchodzący obóz rządzący Platformy Obywatelskiej pozostawił po sobie wielkie zadłużenie Polski, niesmaki związane ze znikającymi obrazami, wynajmowanymi przez kancelarię prezydenta w ostatnich dniach rządów apartamentach po czterokrotnie niższej cenie niż rynkowa, paraliżowanie pracy kancelarii poprzez opróżnienie jej budżetu, podpisywanie niekorzystnych umów, nagłe awanse (i tak można by wymieniać baaardzo długo). W bardzo wielkim skrócie można powiedzieć, że wynagrodził z naszych pieniędzy swoich „ludzi”, ale także ukarał i to srogo nie tyle swoich przeciwników (choć PiS na pewno to odczuwa obejmując władzę), ale ludzi którzy najzwyczajniej w świecie stali po stronie prawdy i demaskowali liczne patologie rządzących.

W gronie „swoich ludzi” i „ludzi prawdy” znajdują się także media. Na przykład podmioty należące do spółki Agory wygrywały jak leci przetargi, dostawały zlecenia. Na przykładzie Warszawy i Mazowsza widzę to doskonale: jadąc metrem mogę wczytywać się w serwis informacyjny Gazety Wyborczej, jadąc pociągami kolei mazowieckich ogarnia mnie lektura portalu Tomasza Lisa natemat.pl. Oczywiście poza zleceniami i przetargami są również liczne odznaczenia ludzi mediów (bo czy dziennikarzy?) orderami państwowymi, wszak trzeba nagradzać tych, którzy prowadzą naszą politykę!

O tym czym kończy się natomiast publikowanie prawdy przekonała się m.in. spółka PMPG Polskie Media czyli wydawca tygodnika „Wprost”, który to opublikował słynne już taśmy prawdy (które za wszelką cenę przez odznaczanych próbowały być marginalizowane w myśl: Nie mówmy co na nich jest, dowiedzmy się kto to nagrał). Spółka zanotowała w pierwszych trzech kwartałach 15-proc. spadek przychodów. Natomiast zysk netto zmalał aż o 60 proc. Wydawca wprost (sic!) mówi o tym, że (za wirtualnemedia.pl): „głównym czynnikiem wpływającym na wyniki firmy w ostatnim roku - niezależnym od czynników ekonomicznych - była przeciągająca się presja na blokowanie kontraktów dla tygodnika „Wprost” (…) przez dotychczasowy układ rządzący, co spółka jednoznacznie łączy z działaniami odwetowymi za publikację tzw. „afery taśmowej”.

Może to wszystko przypadek, może się mylę, może tylko te media wtórujące układowi (do niedawna) rządzącemu są jedynie słuszne, z jedynie odpowiednim „poziomem”. Może tak. Może nie. Wiem na pewno jedno: prawda zawsze jest jedna, reszta to kłamstwo. Jedną z prawd opublikował tygodnik „Wprost” i za to zapłacił, finansowo. Trzeba jednak pamiętać, że „Prawda kosztuje dużo, lecz wyzwala” i w pewnym stopniu nas ta prawda wyzwoliła, choć kosztowała. Być może wyzwoli również „Wprost”

źródło: witualnemedia.pl

piątek, 31 lipca 2015

"Wyborcza" rozdaje karty

Każdy w miarę spostrzegawczy i zdroworozsądkowy człowiek widzi jak media i rządzących opanowały nurty lewicowe: poprawności politycznej, cywilizacji śmierci, antypolskie, antychrześcijańskie i co za tym idzie antyeuropejskie. Hybryda Marksa, Nietzschego, postmodernizmu, sekularyzmu i innych tworów, które „naprawiają” świat od czasu rewolucji francuskiej walcząc przede wszystkim z chrześcijaństwem pod płaszczem rozwoju i nowoczesności.

Dla człowieka, który zajmuje się badaniem mediów i ukazywaniem ich przekłamań oraz manipulacji jest to czas idealny, gdyż materiałów do badań na pewno nie zabraknie. Obecne sitwy medialne w Polsce na czele z Gazetą Wyborczą i TVNem dostarczają więcej materiału niż Geobbels w swoim szczycie propagandowym. Media sterują bezmyślnymi masami dzięki czemu mogą ustalać reguły gry w bezmyślnym systemie demokratycznym, oczywiście pośrednio, żeby zachować twarz obiektywności. W naszej ojczyźnie jednak nie tylko rządzący, ale i media przechodzą już samych siebie i nie dbają nawet o pozory. Niedawno w jednym ze swoich tekstów na pewnym portalu pisałem o przypadku kiedy to w proteście przeciwko propagowaniu homoseksualizmu tj. przeciw „marszowi równości” protestowała pewna nauczycielka. Nie spodobało się to nowoczesnej Gazecie Wyborczej, która popełniła pewien tekst i zareagowała u dyrektorki szkoły, w której pracuje owa nauczycielka, o wyciagnięcie konsekwencji wobec niej, ponieważ brak „tolerancji” nie przystoi nauczycielowi. „Dziennikarze” GW w odpowiedzi usłyszeli od dyrektorki, że nie zamierza reagować gdyż ma na głowie dużo ważniejsze sprawy. Kolejne publikacje doprowadziły do zawieszenia nauczycielki i wszczęcia postępowania w kuratorium wobec niej i dyrektorki. Wyborcza rozdaje karty (ah, żeby taką siłę działania miał „Wprost” ws. „afery taśmowej”…).

To zapewne jeden z wielu przykładów rządów „Wyborczej”, tym razem jednak popełniony tekst w owym piśmie spowodował wszczęcie śledztwa prokuratorskiego! Dotyczy to wczorajszej (30.07) publikacji na łamach GW dotyczącej audycji w Radiu Maryja, w której dyskutowano o Bronisławie Komorowskim. Zdaniem „dziennikarzy” GW nieodpowiednio wypowiadano się o urzędującym jeszcze prezydencie. Prokuratura sprawdzi więc czy nie doszło do znieważenia głowy państwa. Wyborcza rozdaje karty. Zaraz z pomocą przyspieszyła cała armia Agory z radiem TOK FM na czele, na łamach którego przekonywano o wielkości Bronisława, jego męstwie i godnym reprezentowaniu Polski.

Materiału do badań nie zabraknie, ale siły i nerwów już może nie starczyć. Cóż, pisać i mówić trzeba, pokazywać prawdę i pielęgnować zasady i kulturę, wartości i obyczaje, nawet pod groźbą publikacji w GW, która to skutkować może śledztwem prokuratorskim wobec bohatera tekstu popełnionego przez „dziennikarzy” Gazety Wybiórczej… Wyborczej, przepraszam.


Oprawa kibiców Legii Warszawa o dzienniku Gazeta Wyborcza

środa, 6 maja 2015

Zwycięski dezerter, obrażony Kukiz. Podebatowe pobojowisko w mediach.

Echa wczorajszej debaty wciąż odbijają się w mediach zarówno tych tradycyjnych jak i internetowych. Z lewej strony (czyli głównym medialnym chórem) wszyscy twierdzą, że to nie była debata tylko małe expose kandydatów, a dwie minuty na przedstawienie swoich poglądów w danych kwestiach tematycznych to jakiś żart i kandydaci się po prostu ośmieszyli. Media, które trzymają klikę przy władzy jednogłośnie mówią, że debatę wygrał… Komorowski, który nie wziął w niej udziału. Widzicie? Jak to miłościwie nam panujący prezydent nie potrzebuje nic robić aby osiągać sukcesy. Ba! Nawet wpadki i porażki nie są niczym złym a zaprawiony w boju publicysta czy „dziennikarz” śmiało obróci je w zwycięstwo. Komentarze w mediach o zwycięstwie Komorowskiego są jawną kpiną ze społeczeństwa. Prezydent zdezerterował kiedy miał zmierzyć się z innymi. Polska za jego rządów chyba prezentuje podobną postawę. Oczywiście z medialnego i PR’owego punktu widzenia zrobił najlepiej bo mówiąc swoje głupoty zostałby wypunktowany przez kontrkandydatów tak samo jak np. pan Duda. Jednak mimo nieobecności także dostało mu się parę słów prawdy.

W internecie wśród wyborców anty establishmentowych tematem numer jeden jest wpis Pawła Kukiza na facebooku, który napisał, że nie chce od Korwin- Mikkego żadnych głosów a ten go oszukał, bo ustalili między sobą, że ten który będzie miał większy wynik w sondażach zostanie poparty przez drugiego. Korwin jednak podczas debaty poddał w wątpliwość zasadność JOWów (jednomandatowych okręgów wyborczych) na przykładzie Anglii, gdzie JOWy obowiązują i złożył uczciwą propozycję, że jeżeli w wyborach, które odbędą się jutro rozkład procentowy partii ulegnie zmianie to zrezygnuje z wyborów i przekaże mu poparcie. Korwin twierdzi, że JOWy tylko umacniają rządzących dając im niemal dożywotnią władzę. Z tego co pokazuje ma rację a jeżeli się myli, co pokażą najbliższe wybory na wyspach, odda poparcie. Nikogo nie zdradził i nie oszukał. Oszukałby Polaków gdyby poparł Kukiza i JOWy, które umacniają rządzących. Paweł Kukiz się obraził, ale o co chodzi? Wszak chodzi o to aby uzdrowić Polskę i uwolnić od „elit”. To dobra propozycja jeżeli chodzi o ideę i chęć zmiany a nie o stołek i ślepe popieranie pomimo szkody.

W debacie słabo wypadła pani Ogórek, którą zjadł stres. Świetnie i spokojnie mówił Grzegorz Braun, który wyłożył swoje racje i nikogo nie obrażał. Wielki pozytyw. Głupoty mówił Janusz Palikot, ale był świetnie przygotowany pod względem retorycznym. Duda brnął w swoje, ale brakuje mu doświadczenia. Mikke wstęp słabo bo z kartki, później w swoim stylu na duży plus. Kukiz z przebłyskami, ale ogólnie średnio. Tanajno- szkoda słów. Jacek Wilk merytorycznie na plus. Jarubas wyświechtane slogany i zjedzony przez innych. Pozytywnie i odważnie, a także mądrze Marian Kowalski.

czwartek, 26 marca 2015

Rosjanie już wiedzą, które regiony Polski będą stawiały największy opór

Satelity, wywiad, szpiedzy nie są niezbędni. Wystarczą media, a właściwie media społecznościowe, trochę pieniędzy i dysponujemy takimi informacjami o jakich nam się nie śniło. Brzmi jak zajawka kolejnego filmu sensacyjnego, jednak to o czym napiszę dzieje się naprawdę.

Portale społecznościowe to coś bez czego dzisiaj wielu osobom trudno żyć. Możemy się na nich dzielić swoimi sukcesami, zainteresowaniami, przemyśleniami itd. W Polsce przygoda z tego typu serwisami rozpoczęła się wraz z powstaniem grono.net, następnie swoje pięć minut miała naszaklasa.pl, aż wszystkich pochłonął globalny gigant facebook. Nie od dziś wiadomo, że jest to skarbnica wiedzy, która niewątpliwie jest wykorzystywana. Każdy a przynajmniej większość zdaje sobie z tego sprawę jednak nie działa to na nas odstraszająco. Przecież do czego można wykorzystać tego typu dane? Można prześledzić czyjeś podróże, znaleźć i zidentyfikować kogoś, a w najgorszym wypadku będą nas nękały telefony od firm z super ofertami, bo jakiś portal sprzeda nasze numery telefonów do firm telemarketingowych.

Co powiecie jednak na to, że na podstawie naszych aktywności na tego typu portalach można dowiedzieć się, kto w przypadku konfliktu będzie stawiał największy opór. Takie informacje można uzyskać poprzez obserwacje i analizę naszych zainteresowań stronami militarnymi, patriotycznymi, naszym udziałem w różnych wydarzeniach bądź też na podstawie opinii jakie głosimy. Dodając do tego możliwość zlokalizowania każdego z nas mamy gotową mapę z regionami, które bardziej lub mniej są nastawione, nazwijmy to, „patriotycznie”.

Brzmi jak teoria spiskowa? Trochę tak jednak uśmiech schodzi z twarzy jeżeli wiemy, że tego typu dane o użytkownikach sprzedał Rosyjskiej spółce jeden z portali społecznościowych o których pisałem wyżej. Nie było to oficjalnie podane do wiadomości.

Socjologowie są sceptyczni co do możliwości takiej identyfikacji jednak faktem jest, że to jakiś punkt odniesienia, a nasi sąsiedzi nie śpią i takie informacje gromadzą.

Źródło informacji: własne, nieoficjalne

poniedziałek, 16 lutego 2015

Kto mieczem wojuje od miecza ginie. Nie stójmy za Durczokiem

Publikacja „Wprost” o „ciemnej stronie” Kamila Durczoka wywołała niemałe zamieszanie w świecie medialnym i dziennikarskim. Na pewno wzbudziła emocje. Środowisko dziennikarskie jest podzielone. Niektórzy popierają publikacje motywując to przypadkiem Jimmy’ego Saville’a- prezentera BBC, którego przestępstwa seksualne kryła stacja. Sytuacja skończyła się śmiercią. Inni szufladkują tekst jako tabloidowy. Jak to jest?

Michał Majewski w niedzielę późnym wieczorem przedstawił na Twitterze główne elementy artykułu o Durczoku:

- Szef „Faktów” barykaduje się w mieszkaniu, policja. Służbowe papiery wśród akcesoriów do ćpania. Resztki proszku. Nielegalne leki, wśród jego rzeczy płyta z zoofilią. Plany programu obok - opisał Majewski. - I teraz mi jeszcze wszyscy z tej telewizji powiedzcie, że nie wiedzieliście. O tym, że facet wam odpływa. Od dawna. I g... mnie obchodzi, czy ktoś biega na smyczy po domu. Obchodzi mnie, gdy są akcesoria do ćpania, szamotaniny, policja. I w roli głównej pan, który poucza z telewizora, jak żyć i prowadzić, podobno, najpoważniejszy dziennik TV w tym kraju - podkreślił.

Krzysztof Kłopotowski na łamach strony SDP wzywa w swoim tekście do obrony i solidarności środowiska dziennikarskiego z Kamilem Durczokiem: Molestowanie w pracy jest naganne, jeśli rzeczywiście było. Jest sprawą publiczną w wypadku tak wpływowego dziennikarza. Jednak nie wiemy z pewnością, czy to miało miejsce. A Durczok stanowczo zaprzecza. Musi odnieść oskarżenie do siebie, gdyż w kolejnym numerze - „Wprost” daje Durczoka na okładkę jako ciemny charakter i opisuje jego ściśle prywatne życie. Co to ma do rzeczy, w jaki sposób wykonuje on obowiązki zawodowe? Tylko to powinno nas interesować

Moim zdaniem powinno nas zainteresować to jak takimi „prywatnymi sprawami” co do których ma się wątpliwości próbowano, chociażby w ostatnim czasie, zniszczyć karierę politykom prawicowym. Jak Fakty, którym szefuje pan Durczok przedstawiają wydarzenia w Polsce? Materiał z osławionym już „tajemniczym świadkiem TVNu”, który relacjonował wydarzenia z udziałem Przemysława Wiplera już dawno pogrzebał posła, jego dobre imię i karierę polityczną. Wbrew czemukolwiek! Później bez przeprosin, naginanie faktów. Rozmowy pana Durczoka z politykami prawicy i opozycji, gdzie doskonale zakrzykuje, naskakuje i narzuca swoją interpretacje. To te standardy, których mamy bronić? To te dziennikarstwo? To jest ten przykład obiektywności i rzetelności?

Doskonale zobrazował to Bartłomiej Graczak z TV Republika: - Wiele osób zarzucało „Wprost” zaniżenie standardów dziennikarstwa po „aferze taśmowej”. Co robi Durczok, którego ogląda więcej ludzi?

Kto mieczem wojuje ten od miecza ginie. Można i należy pomóc człowiekowi w potrzebie. Jako człowiek każdy zasługuje na wsparcie, nawet pan Durczok, który niszczył wszystkich ku chwale kliki trzymającej władzę. Zasługuje na wsparcie jako człowiek, ale nie jako dziennikarz. Nie stójmy za Durczokiem.



źródła: wirtualnemedia.pl ; sdp.pl

środa, 4 lutego 2015

Czarna propaganda, KORWiN i Związek Sowiecki

Ostatnio świat internetowy, oczywiście ten z lewej strony, aż huczał o skandalicznych wpisach na fanpage’u warszawskiego oddziału partii KORWiN. Następnie, gdy na owej stronie pojawił się komunikat o „ataku hakerskim” który miał nastąpić po niewylogowaniu się administratora strony z facebooka po lekcji informatyki w szkole, śmiechu było co niemiara. Śmiechu lewostronnego oczywiście dla którego takie informacje są jak woda na młyn, nakręcają ego wyższości (tutaj poważna polityka, nauka, oświecenie a nie żadne zabobony czy dziecięce zabawy) jakim charakteryzują się takie środowiska.

Pospiesznie z budowaniem ego i ukazywaniem jakich to niepoważnych wyborców ma KORWiN pospieszył portal Tomasza Lisa natemat.pl : KORWiN zaatakowany przez 'hakerów'. "Administrator nie wylogował się po lekcji informatyki". Zaraz informację podłapały także inne nawet nie lewicowe portale, wpolityce: Cyrk w nowej partii Korwin-Mikkego. Cztery wnioski o rejestrację i obrażanie Jana Pawła II na fan page’u; fronda: Cyrk z rejestracją nowej partii Janusza Korwin-Mikkego i Przemysława Wiplera pod nazwą KORWIN nabiera na sile. W tle pojawiły się również antypapieskie fobie zwolenników KORWINa. Oczywiście mnóstwo udostępnień oświadczenia i masa śmiechu. Pomijając już całą otoczkę tego, że: 1)dziennikarze powinni sprawdzać informacje, 2) o ile czytelnicy mediów głównego nurtu łykają wszystko jak leci i z faktami mają zwykle mało wspólnego (wbrew ich mniemaniu o powadze i wyższości) to prawa strona powinna bardziej krytycznie do tego podchodzić (co w sumie czytelnicy prawostronni uczynili, szybko informację sprawdzili i zdementowali) to rozbawiła mnie jedna rzecz. Mianowicie ucząc się do jednego z egzaminów czytam podręcznik akademicki do Nauki o komunikowaniu i natrafiam na tak ciekawy fragment i tak pasujący do tej sytuacji, że aż zapragnąłem o tym napisać co niniejszym wpisem czynie. Ten fragment brzmi tak:

Za czarną propagandę uważa się też doprowadzenie do publikacji nieprawdziwej wiadomości szkalującej przeciwnika w neutralnym piśmie, a następnie powoływanie się na nią, co bywało praktykowane przez służby specjalne różnych krajów, m.in. Związku Sowieckiego.

Konto facebook’owe na którym znajdowały się te wpisy oraz oświadczenie o nie wylogowaniu się z lekcji informatyki było kontem fałszywym w związku z czym i informacje na nim publikowane także. Idealnie więc wpisuje się to w definicję czarnej propagandy: fałszywa informacja na fałszywym koncie partii, powoływanie się na nią w swoich publikacjach pod adresem przeciwników. Praktyka m.in. Związku Sowieckiego przeciw KORWiNowi. Ale zaraz! Przecież to Korwin-Mikke jest przez te same media nazywany agentem rosyjskim. Ktoś tu kręci..

poniedziałek, 12 stycznia 2015

WOŚP i cenzura

Jak to jest z tą cenzurą? TVP to telewizja publiczna (finansowana z naszych pieniędzy), jednak aby uzyskać akredytację na relacjonowanie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (relacjonowanej w TVP, gdzie znajdowało się też główne studio WOŚP) trzeba było dostać akredytację od fundacji WOŚP, która udzielała takowej tylko wybranym redakcjom.

Odkładając na bok wszystkie kontrowersje wokół Orkiestry trzeba się przyjrzeć sytuacji kiedy to media są na cenzurowanym. Wszem i wobec głoszący, że nie ma nic do ukrycia prezes Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy pozwala(!) na relacjonowanie wydarzeń tylko wybranym redakcjom, które przychylnie wypowiadają się na jego temat, a te które mają jakieś pytania lub wątpliwości (nie ważne czy słuszne czy nie) karze „gonić”.

Znana jest już sytuacja kiedy to dziennikarze z Telewizji Republika nie dostali zgody na udział w konferencji prasowej organizowanej na Warszawskim Torwarze. Wtedy to dziennikarz owej redakcji mimo sprzeciwu wszedł na konferencję i zadał pytanie dotyczące spółek pana Owsiaka oraz ich niejasnych finansów, których ujawnienia pan prezes unikał podczas rozprawy sądowej z pewnym blogerem. Został wtedy wyrzucony siłą z konferencji, a przez pana Owsiaka nazwany „żulikiem”. O ile w tej sytuacji brak odpowiedzi na pytanie i chowanie się za prywatnymi sprawami prezesa daje do myślenia (pomijając kwestię zakazu udziału w konferencji dziennikarzy tej stacji), o tyle zachowanie dziennikarza republiki z kolei zostawia wiele do życzenia, ponieważ gdy odmówiono mu odpowiedzi na pytanie nie powinien zakłócać dalej konferencji tylko wiedząc, że niczego się nie dowie „opuścić lokal”- choć jest to moje zdanie. Inną sprawą jest nastawienie pana Owsiaka do tego dziennikarza i tej redakcji oraz w ogóle siłowe rozwiązywanie problemu co spotkało się z oburzeniem środowiska dziennikarskiego, jak podają wirtualnemedia.pl: Krytycznymi opiniami zareagowało wielu dziennikarzy – nie tylko z mediów określanych jako prawicowe, lecz także m.in. z „Wprost, „Rzeczpospolitej”, „Gazety Wyborczej”, RMF FM i TVN24.

Jednak sprawa dotycząca akredytacji już kompletnie kładzie cień na WOŚP ponieważ, jak opisuje jeden z dziennikarzy, już przy rejestracji można było odczuć pewien podział (relacja za stroną fb Lemingopedia): Pierwsze zaskoczenie (a właściwie to może wcale nie zaskoczenie) to sam proces rejestracji. W okienku „redakcja” nie można wpisać nazwy, można wybrać tylko pozycję z istniejącej już listy. Na tej liście nie ma żadnej z redakcji, z którą współpracuję (wSieci, wPolityce.pl, wNas.pl itp.) więc wybrałem „inna redakcja” i „zamówiłem” akredytację.
SMS zwrotny, który otrzymał ów dziennikarz był następującej treści: Witam serdecznie! W związku z zaostrzoną polityką bezpieczeństwa TVP jesteśmy zmuszeni odmówić Państwu akredytacji na 23. Finał WOŚP mimo jej przyznania, za co bardzo przepraszamy!

Akredytacji odmówiono wszystkim redaktorom mediów określanych jako prawicowe. Zwrócili się oni z pytaniami do rzecznika TVP, który szybko zapewnił o możliwości udziału w „imprezie”:
Rzeczywiście dotarły do nas informacje, że taka sytuacja (odmówienie akredytacji przez WOŚP niektórym dziennikarzom - przyp.red.) miała miejsce. Natychmiast po ich otrzymaniu interweniowaliśmy, przypominając Orkiestrze, że zgodnie z wieloletnimi już zasadami współpracy nie można ograniczać prawa dziennikarzy do przebywania podczas Finału na terenie TVP i zapewniliśmy wszystkich, którzy się z nami w tej sprawie kontaktowali, że Telewizja Polska gwarantuje taki wstęp - podkreślił Jacek Rakowiecki. - TVP nigdy nie odmawiało prawa wejścia jakiemukolwiek dziennikarzowi na żaden z finałów Orkiestry. Także dziś spodziewamy się wizyty TV Republiki i innych i zapewniam, że nie będą im ze strony Telewizji Polskiej czynione jakiekolwiek przeszkody. Przeciwnie, dołożymy wszelkich starań, by mogli bez zakłóceń wykonywać swoją pracę - dodał. - Odmowa, jaką Państwo dostali, jest wynikiem nieporozumienia i bardzo za to przepraszam.

Sytuacja daje wiele do myślenia i może stąd brak zrozumienia zwolenników WOŚP do pytań (sensownych) i wątpliwości dotyczących organizacji? Stąd, że te pytania i wątpliwości (uzasadnione) są skutecznie blokowane przez WOŚP, a jej lider i sprzyjające mu media każdego kto takowe ma karze gonić, ośmiesza i oskarża o chęć zniszczenia tego wielkiego dzieła jakim jest WOŚP i zdyskredytowania jej liderów, co zwolennicy skutecznie łykają. Czy tej sytuacji nie da się wyjaśnić? Otwarcie? Jeżeli da to wyjaśnijmy, jeżeli nie to... róbta co chceta.

piątek, 2 stycznia 2015

Media publiczne opanowane przez działaczy lewicowych

Dlaczego w TVP trzeba płacić za wyemitowanie ciszy w godzinę „W” 1 sierpnia dla upamiętnienia Powstańców, a spot propagujący homoseksualizm jest produkowany i emitowany z naszych pieniędzy? Lewica opanowała media. Układy idą w najlepsze, SLD i dziennikarze z czasów komunistycznych mają swoje wejścia w partii rządzącej i przyjmują wygodne stanowiska pomimo innego zdania Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Chciałem napisać o tym dłuższy tekst i przeanalizować całą sytuację, stwierdziłem jednak, ze sama lektura oświadczenia będzie wystarczająca i każdy wyciągnie odpowiednie wnioski. Stowarzyszenie wydało bardzo ciekawe oświadczenie o takiej oto treści:

„Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich wyraża serdeczne podziękowanie Janowi Dworakowi, prezesowi Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, za całkowite pominięcie rekomendowanych przez nas kandydatur do Rad Programowych mediów publicznych. Do Rady Polskiego Radia nie weszła np. Janina Jankowska, laureatka Prix Europa za reportaż radiowy o „Solidarności”, uznanie KRRiT znalazł za to Krystian Legierski, znany działacz LGBT. Do Rady TVP nie weszła red. Wanda Nadobnik, wybitny wieloletni pracownik Telewizji Polskiej, za to znalazła się tam m.in. Kamila Wronowska, kandydatka SLD do Sejmiku Mazowieckiego oraz Marek Kassa, gwiazda Polskiego Radia w stanie wojennym, rzecznik prasowy ARiMR. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zapewnia, iż deleguje do rad programowych mediów publicznych kandydatów wybieranych z „grona osób legitymujących się dorobkiem i doświadczeniem w sferze kultury i mediów”. W praktyce wybór został dokonany według klucza odzwierciedlającego polityczny parytet w samej KRRiT. SDP rekomendując do rad programowych wybitnych dziennikarzy miało wątpliwości, czy nie autoryzuje w ten sposób Rad Programowych, które mimo wielokrotnych zapewnień przewodniczącego Dworaka o wzmocnieniu ich roli, wciąż są ciałami fasadowymi. Ich obecny skład pozwala nam spać spokojnie, że żaden z rekomendowanych przez SDP środowiskowych autorytetów nie będzie musiał się wstydzić za decyzje programowe TVP i PR.

W imieniu Zarządu Głównego SDP:

Krzysztof Skowroński, prezes SDP
Agnieszka Romaszewska-Guzy, wiceprezes SDP
Piotr Legutko, wiceprezes SDP”

Komentarz pozostaje tu chyba zbędny. Lewicowa propaganda anty Polska, anty Kościelna oraz anty cywilizacyjna promuje dewiacje i zboczenia poprzez media karmiąc nimi często nieświadomych obywateli Polskich. Czy w takiej sytuacji np. płacenie abonamentu ma w ogóle jakikolwiek sens? Dlaczego z naszych pieniędzy ma być finansowane propagowanie różnego rodzaju zboczeń? Całe szczęście, że jest jeszcze internet w którym to można mówić prawdę i pokazywać kłamstwa i obłudę jakie serwują nam media głównego nurtu.